Głowna ulica „selekcyjna”
Główna ulica, gdzie odbywały się selekcje, była zazwyczaj przerażającym miejscem o ogromnym symbolicznym znaczeniu. Przez ulicę przechodziły tory kolejowe a zarówno w jej środku jak i na końcu znajdowały się obrotnice kolejowe. Ta droga była miejscem, gdzie więźniowie byli prowadzeni po przybyciu do obozu oraz gdzie odbywały się rejestracje, a także gdzie przeprowadzano selekcje, które decydowały o losach więźniów. Wśród wspomnień wielu więźniów przywoływana jest selekcja z 19 lipca 1943 roku. Podczas tej selekcji, więźniowie zostawali poddani brutalnej ocenie przez straż obozową i swoich majstrów. Więźniowie uznawani za niewystarczająco silnych lub zdolnych do pracy , byli traktowani jak zbędny element funkcjonowania obozu, który trzeba usunąć. Więźniów przeznaczonych na śmierć stłoczono w tymczasowym areszcie zlokalizowanym w piwnicach budynku na kolonii. Z stamtąd przetransportowano ich na teren Cmentarza Żydowskiego, gdzie zostali rozstrzelani. Po licznych śladach postrzałowych na ścianach hal Rekalibreirung można również stwierdzić, że w czasie selekcji mogły odbywać się egzekucje.
Liber Brener tak wspomina codzienne selekcje, które odbywały się na tej ulicy:
Codziennie o piątej rano wszyscy mają obowiązek stawić się na apelu. Żydowski komendant obozu z dwoma pomocnikami liczą więźniów w obecności werkszucy i majstrów. Każdy kapo melduje liczbę heftlingów, a następnie przedstawia zwolnienia lekarskie chorych z jego grupy, którzy nie uczestniczą w apelu. Komendant werszucy ze Stiglitzem odbierają raporty. Ten ostatni urządza sobie cyrk: spóźnionym o kilka sekund rozkazuje rzucać czapkami tak długo, aż wszystkie zostaną na dachu; jeden ze winnych musi później wdrapać się na budynek i ściągnąć je z powrotem na dół. Za to samo przewinienie zmusza starsze kobiety, aby wybrały sobie z szeregu młodych chłopców i całowały się z nimi. Za takie i podobne grzechy młode dziewczęta muszą robić to samo ze starszymi Żydami. Nazwiska spóźnionych zapisuje się: po 12 godzinach pracy sami mają zgłosić się do werkszucy i odebrać należną im karę 25 lub więcej batów. Niektórzy wracają jedynie z kratką (ślady po chłoście na tylnej części ciała), inni z posterunku trafiają prosto do szpitala. Młodzi werkszuce próbują w czasie apelu swoich umiejętności w jeździe na rowerze: zygzakiem przejeżdżają po palcach więźniów ustawionych w równym szeregu. Jeśli któryś z nich ośmieli się choćby jęknąć, spotyka go kara albo na miejscu, albo później, na posterunku.
Wspomnienia Liber Brenera
Z kolei o selekcji z 19 lipca 1943 roku wspomina Zygmunt Rolat:
Nie wszyscy z nas mieli zginąć w noc 19 lipca. W rzeczywistości, większość miała przeżyć – dało się to wywnioskować ze sposobów selekcji. Zależała od wieku, wyglądu, zdrowia, rodzaju pracy – oraz kaprysu wybierających. Moniek Dauman, zdrowy, młody mężczyzna, którego majster widział, jak pracuje od świtu do zmroku, nie miał powodów do obaw. Ale szanse na przeżycie moich towarzyszy z dziecięcego kapo były równe zeru. Po ogłoszeniu wieczornego apelu specjalnego i selekcji ludzie odwracali głowy, kiedy niespodziewanie natykali się na jednego z młodych. Sami niepewni jutra, nie mogli znieść widoku dziecka napiętego do granic możliwości, a zwłaszcza teraz, jak gdyby udowadniając jego wartość ponad jego siłą, a wszystko na próżno.
Trzasnęły bicze, wybijając ostatnie minuty przed siódmą. „Los verdammte Juden!” wrzasnął karzeł Stieglitz, zastępca kierownika straży fabrycznej, brzydki, wyglądający jak potwór, z krótkimi krzywymi nogami i ogromną głową na garbatym karku. „Los, los”, wrzeszczeli ukraińscy strażnicy. „Ustawiać się, ustawiać się, wy przeklęte świnie”. „Ustawiać się, ustawiać się” powtarzali żydowscy kapo. Mężowie i żony rozdzielali się i biegli uzpełnić swoje grupy. Ostatni uścisk i moja ciocia zostawiła swojego wychudzonego Michała o smutnych oczach, bezsłowny uścisk dłoni rozdzielił Dadka od Marka Janowskiego, najlepszych przyjaciół. „Głowa do góry” powiedział Szlama młodszemu bratu w grupie dzieci. Ton oznaczał przeciwstawienie się przeciwnościom. Nie wypowiedziano żadnego „żegnaj”.
„Achtung!” Była siódma i martwa cisza zapanowała na całym terenie. Staliśmy bez ruchu na baczność, wydawało się całą wieczność. Lekki wiatr mącił głęboką ciszę, kiedy tarł o spodnie, kurtki i czapki zamrożonych posagów. Komendant straży fabrycznej Herman Klemm pojawił się z lewej strony i rozpoczął przegląd. Szedł kuśtykając przesadnie, w towarzystwie Stieglitza i dwóch esesmanów, zatrzymał się z uśmiechem przy jednym z mężczyzn i gwałtownie zdzielił pejczem nieszczęsną istotę, której wygląd nie przypadł mu do gustu… Pierwsza ofiara została wybrana. Hala z oknami tworzyła lewą ścianę oczyszczonej alei. Z tej przejściowej hali [wybrani] mieli wchodzić na czekające ciężarówki. Ci, którzy przeszli [przez selekcję], mieli wejść w ślepą uliczkę.
Widok od strony południowej, stan na luty 2024r.
Jedna z wapiennych ścian na której widać dużą koncentrację śladów postrzałowych.
Opracował: K.Langier
Zdjęcia: M.Bocian